Chociaż S. Urszuli już nie ma w naszej parafii, to jednak warto powrócić do tego tekstu, bo jest to przepiękne świadectwo życia Sióstr Jadwiżanek w naszej wspólnocie parafialnej.
„Światło od rana zapalone w klasztornej kaplicy znaczy, że siostry już modlą się za mieszkańców. A oni są wdzięczni za te modlitwy i nie wyobrażają sobie życia bez zakonnic w błękitnych welonach.
Klasztor Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi od Niepokalanej Bogurodzicy Dziewicy Maryi w Kwielicach to mały domek. Niczym nie odróżnia się od sąsiednich budynków. W klasztorze kończy się właśnie spotkanie grupy misyjnej. Dzieci nie mogą się doczekać naleśników od siostry Felicji. To stało się już rytuałem, że siostry zapraszają maluchy na słodki podwieczorek – najlepsze naleśniki w okolicy i kubek owocowej herbaty.
Rodzinna atmosfera
Mała wspólnota przynosi rodzinną atmosferę dla zakonnic, ale również dla mieszkańców. – Nie ma żadnych barier. Zapraszamy wszystkich, ugościmy każdego. Ludzie przychodzą, wiedząc, że my ich wysłuchamy – mówi siostra Celina. Wiele osób, szczególnie kobiet, przychodzi do sióstr, żeby porozmawiać przy herbacie, pożalić się, poprosić o radę, modlitwę. W domu zakonnym dzieci czują się jak u siebie. Mogą pobawić się z kotką Tosią czy suczką Reksią. Mężczyźni, z dbałości o reputację sióstr, najczęściej rozmawiają w kościele albo na ulicy, unikając odwiedzin w klasztorze. Każdego roku z okazji Dnia Kobiet delegacja z bukietem kwiatów odwiedza klasztorny domek.
Od 90 lat
Jadwiżanki założyły klasztor w Kwielicach dziewięć dekad temu, przez lata prowadziły przedszkole, punkt medyczny z ambulatorium, pomagały w zakrystii i katechezie. Większość dzieci z okolic wychowywała się pod opieką zakonnic, a każdy, kto zachorował, wiedział, gdzie znajdzie najpewniejszą pomoc. Do lat siedemdziesiątych XX wieku, zanim otwarto państwowy zakład opieki zdrowotnej, siostry pielęgniarki były do dyspozycji o każdej porze dnia i nocy. Aplikowały zastrzyki, zmieniały opatrunki, pomagały w zdobyciu niezbędnych leków i bardzo często czuwały w domach przy cierpiących. Nie tylko niosły profesjonalną pomoc medyczną, ale też wprowadzały atmosferę modlitwy i spokoju w ostatnich godzinach życia. – Nawet się nie spodziewałyśmy, że mieszkańcy Kwielic tak cenią sobie nasz pobyt tutaj. Jedna z sąsiadek, wstając wcześnie rano do pracy i krzątając się przy codziennych obowiązkach, patrzyła często w okno naszej kaplicy, gdzie się modlimy. Była przekonana, że siostry modlą się za nią i za wszystkich mieszkańców. Nie wyobrażała sobie, żeby delikatne światło z klasztornej kaplicy nie zaświeciło i by zabrakło siostrzanych słów modlitwy – mówi siostra Celina. Na pokornej modlitwie wczesnym rankiem spotykają się trzy zakonnice, mieszkanki kwielickiego klasztoru. Siostra Urszula, seniorka, urodzona w Tuchowie, w tym samym roku, w którym jadwiżanki osiedliły się w Kwielicach, w zgromadzeniu jest od 65 lat. Siostra Felicja to przełożona domu, katechetka i organistka, a siostra Celina jest katechetką, całym sercem zaangażowaną w propagowanie działalności misyjnej wśród dzieci, i zakrystianką. Trzy odważne kobiety reprezentujące różne pokolenia tworzą zakonną rodzinę. Żeby połączyć obowiązki zawodowe, pracę w szkole i parafii z prowadzeniem domu, potrzeba nie lada determinacji. Głównym źródłem siły, jak podkreślają siostry, jest modlitwa i całkowite oddanie się Bogu. Potrzeba ogromnej wiary i zaufania, żeby podjąć trud remontu domu przy bardzo skromnych środkach. Trzeba determinacji i siły do uciążliwego i pochłaniającego energię palenia w piecu, wyrzucania popiołu. Do tego codzienna praca w kuchni. Wśród ogromu zajęć, jak z uśmiechem podkreśla siostra Felicja, uprawa warzyw i pielęgnowanie kwiatów w ogrodzie to odpoczynek i przyjemność. Zbieranie grzybów i jagód to również relaks. O tyle pożyteczny, że potem powstają wyśmienite pierogi. Latem – z czarnymi jagodami, a jesienią czy zimą – z grzybami.
Zakonnica – kobieta pracująca
– Musimy być gotowe do wykonywania każdej pracy, podobnie jak inne kobiety prowadzące gospodarstwo domowe. Od początku formacji zakonnej uczymy się podejmować najróżniejsze zadania – tłumaczy siostra Celina. Trudno uniknąć porównania do serialowej bohaterki „Czterdziestolatka”, którą fenomenalnie zagrała Irena Kwiatkowska, powtarzająca w każdym odcinku: „Ja jestem kobieta pracująca – żadnej pracy się nie boję”. Historie powołań mieszkanek klasztoru w Kwielicach są ściśle związane ze spotkaniem z jadwiżankami. Siostra Felicja wspomina, że najsilniejszy impuls fascynacji Jezusem pojawił się w momencie przyjęcia I Komunii Świętej. Od tej chwili dziewczynka każdego dnia uczestniczyła we Mszy św. i przystępowała do Komunii. – Bardzo dużo się modliłam, poświęcałam Sercu Jezusowemu. Z rodzeństwem chodziliśmy na katechezę prowadzoną przez jadwiżankę, siostrę Aldonę. Wtedy zobaczyłam, jak można oddać się Bogu na służbę. I dzisiaj sama jestem katechetką i organistką – opowiada siostra przełożona. Siostra Celina swoje powołanie odkryła również bardzo wcześnie, chociaż początki były nietypowe i skomplikowane. Marzeniem dziewczynki było zostanie księdzem. – Lubiłam uczestniczyć w Eucharystii i będąc z rodzicami w kościele, zawsze kombinowałam, żeby być jak najbliżej ołtarza i widzieć dokładnie, co tam się dzieje. Uważnie obserwowałam zachowanie księdza. Oczywiście dziecięce, nierealne marzenia były przyjmowane z uśmiechem przez rodziców i dziadka. Nie ukrywam, miałam ogromny żal do całego świata, że moje marzenia nie mogą się spełnić – wspomina siostra Celina. Dziadek tłumaczył wnuczce, że nie ma szans, by zostać księdzem. Zaproponował jej inny fach, w którym sam się specjalizował.
Posłuszna wnuczka obiecała dziadkowi i dotrzymała słowa: skończyła szkołę i została szewcem. Dziadek był niezwykle dumny, chociaż przestrzegał, żeby za wszelką cenę unikała przekleństw, bo dziewczynie nie wypada używać typowo szewskich epitetów. Zdobywając edukację, siostra Celina wspólnie z przyjaciółmi ze szkoły przed lekcjami wchodziła na modlitwę do kościoła pw. św. Jadwigi w Złotoryi. W rodzinie pielęgnowano kult św. Jadwigi, uczestniczono w odpustach ku jej czci. – Myśląc już coraz poważniej o życiu zakonnym, poprosiłam księdza proboszcza, aby wysłał dziewczęta na rekolekcje. Jak wiadomo, nie ma przypadków. W najbliższym terminie były rekolekcje powołaniowe u sióstr jadwiżanek we Wrocławiu. Dziadek przyjął moje powołanie bardzo poważnie, zwracając uwagę na obowiązek i świadomość wyboru, bo z Panem Bogiem nie można żartować. Dał mi też zadanie, abym zawsze pamiętała, żeby modlić się za rodzinę. Będąc w jakimś sensie w innym świecie, blisko Boga, nigdy nie zapomniałam w modlitwie o najbliższych – opowiada siostra Celina.
Rozczulający obrazek
Zgromadzenie Sióstr Świętej Jadwgi od Niepokalanej Bogurodzicy Dziewicy Maryi istnieje od 160 lat. Założone zostało we Wrocławiu przez ks. Roberta Spiske w 1859 roku. W Kwielicach jadwiżanki dają świadectwo prostego życia od 1929 roku. Przed wieczorną Mszą św. siostry wychodzą do kościoła: zakrystianka, organistka i seniorka. 90-letnia siostra Urszula powoli spaceruje z laseczką, dostojnym krokiem, bez pośpiechu. Widok bezcenny i niepowtarzalny. Drobniutka postać zakonnicy w błękitnym welonie, a obok niej dumnie podskakująca „zakonna” suczka Reksia, odprowadzająca siostrę Urszulę pod kościół i czekająca, żeby razem wrócić do domu. Reksia pilnuje siostry w każdej sytuacji i nie opuszcza ani na krok. A kiedy parafianie podwożą seniorkę do domu, piesek bez pardonu wsiada do auta. Swojej pani przecież nie może opuścić.”
[źródło:https://zgg.gosc.pl/doc/5317841.Zeby-tylko-nie-zgaslo]