Zanim skończymy trzeba zadać kluczowe pytanie: co to zmienia, że Pan Bóg stał się człowiekiem? Jakie są konsekwencje Wcielenia i dla niego i dla mnie?
Otóż, poprzez Swoje Wcielenie Pan Bóg pokazuje mi, że nie jest bogatym wujkiem z Ameryki, który – kiedy docierają do niego maile z wiadomościami o tym, że jest źle – przysyła dolary i w ten sposób rozwiązuje problem. Daje pieniądze i zamyka sprawę. Pan Bóg, który stał się człowiekiem nie jest taki. On jest jak ubogi krewny, który nie ma pieniędzy, nie ma znajomości, ale przejmuje się mną i moimi problemami, nie denerwuje się, kiedy zawracam mu głowę i najważniejsze, potrafi być ze mną, kiedy mi źle i bardzo źle. Pomoc bogatego wujka z Ameryki wydaje się być fajna i skuteczna, ale bardzo szybko zaczyna gorzko smakować, bo jest upokarzająca. A tymczasem towarzyszenie tego Ubogiego Krewnego, który nic nie może załatwić, ale potrafi być ze mną w mojej biedzie, jest czymś absolutnie niesamowitym. Nie tylko, że nie upokarza, ale dodaje sił i pozwala mi zmierzyć się z moją własną nędzą, pozwala dostrzec jej sens, i przeżyć ją po ludzku.
Z naszych grzechów przeciw miłości bliźniego rozgrzeszamy się często tym, że przecież pomagamy biednym, dajemy im jedzenie, pieniądze. To zbyt łatwe. Żeby naprawdę pomóc biednym i potrzebującym, trzeba się nimi „pobrudzić”. Trzeba pozwolić, żeby ich bieda, niedola i nędza naznaczyły moje serce. Główny przekaz, jaki dociera do nas z tajemnicy Wcielenia brzmi: Pan Bóg nie jest daleki i nie patrzy na nas z góry. On naprawdę wszedł między nas, On się nami naprawdę pobrudził. Wystarczy przeczytać Jego rodowód z Ewangelii. Tam niemal sami cudzołożnicy, bałwochwalcy, zdrajcy, ladacznice, kłamcy, oszuści, zabójcy, lebiody, miernoty, kombinatorzy i słabeusze. Jak się to czyta, to aż by się chciało zakrzyknąć: „Panie Jezu, witamy w naszym ziemskim grajdołku! Witamy wśród nas!”. Ale najpiękniejsze jest to, że On nie tylko nie żałuje, że do nas przyszedł, ale jeszcze znajduje wielką radość z przebywania „wśród synów ludzkich”.
Mówiąc ignacjańskim językiem: Pan Bóg poprzez Wcielenie czegoś doświadczył. Nie o wszystkim da się opowiedzieć, wielu spraw trzeba osobiście doświadczyć, dotknąć, poczuć. „Nauczycielu gdzie mieszkasz?” – pytali apostołowie. „Chodźcie a zobaczycie!” Odpowiedział Pan Jezus. Bo życie poznaje się żyjąc, a chrześcijaństwo poznaje się idąc za Panem Jezusem. Ale to działa również w drugą stronę. Kiedy Pan Jezus przychodzi do Betanii po śmierci Łazarza i pyta się „Gdzie go położono?”, to odpowiadają Mu tak samo jak On uczniom: „Chodź i zobacz!”. Bo śmierci nie da się wytłumaczyć. Bo jeśli chcesz poznać śmierć, Panie Boże, to musisz umrzeć. Pan Bóg naprawdę został człowiekiem, doświadczył wszystkiego, co ludzkie i już na zawsze pozostał prawdziwym człowiekiem. To doświadczenie na stałe Go naznaczyło. Na początku naszych spotkań mówiliśmy o Panu Jezusie, jako nieplanowanym dziecku, które – kiedy się pojawia w rodzinie – wszystko zmienia i wywraca do góry nogami. Tak, od czasu Wcielenia, tam w Trójcy Świętej już nic nie jest takie samo, jak wcześniej. Pojawienie się tego Dziecka wywróciło wszystko do góry nogami. I nasze pojęcie o nim i – jeśli tak można żartobliwie powiedzieć – niezmącony do tej pory święty spokój Trójcy Świętej. Wcielenie zmieniło na zawsze nie tylko człowieka, ale i Pana Boga. Już nigdy nie będzie taki, jak kiedyś. Miłość ma swoje konsekwencje i naznacza na zawsze. Po tym można poznać jej autentyzm. Bożego Narodzenia życzę!
źródło: https://modlitwawdrodze.pl/niespodziewane-wcielenie