List rektora Wyższego Seminarium Duchownego na Niedzielę Chrystusa Króla

Siostry i Bracia, Drodzy Przyjaciele,

co roku, w uroczystość Chrystusa Króla, klerycy paradyskiego seminarium rozjeżdżali się do naszych parafii. W tym roku, niestety, nie będzie to możliwe. Pośród nas zachodzi wiele zmian – i tych oczekiwanych, i tych, które nas zaskakują. Za nami pierwsze tygodnie seminaryjnego życia po przeprowadzce do dawnej siedziby biskupów przy ulicy 30 Stycznia w Gorzowie Wielkopolskim. Ten list jest okazją, by napisać o pracach związanych z tworzeniem w tym miejscu alumnatu naszego seminarium, o klerykach robiących zakupy, przygotowujących śniadania, sprzątających dom i ogród, zamiatających chodniki – czyli o naszym normalnym, domowym życiu – i o studiowaniu, które bardzo szybko przeszło w tryb zdalny, jak na wszystkich wyższych uczelniach w naszym kraju. I tak również naszym doświadczeniem stało się zmaganie z wirusem, troska o chorych, ale i niepewność, co będzie z innymi, a wreszcie radość, gdy ławki w seminaryjnej kaplicy na nowo zaczęły się zapełniać.
Te same doświadczenia są dziś udziałem i rodzin, i osób samotnych, i księży na parafiach, i sióstr i braci w domach zakonnych – pod tym względem wszyscy jesteśmy bardzo do siebie podobni. Ostatni czas był jednocześnie pełen gestów życzliwości, zapewnień o modlitwie, zapytań o to, czy czegoś nie potrzebujemy; był bogaty w pomoc świeckich i księży z gorzowskich parafii, którzy w czasie kwarantanny pamiętali o nas, troszczyli się o zakupy, leki, żywność, a nawet wywóz śmieci w kolejnych dniach izolacji. Dzisiaj mogę tylko w imieniu seminaryjnej wspólnoty wyrazić wdzięczność za wszelkie otrzymane gesty życzliwości – tak bardzo proste, a tak bardzo nam potrzebne – i ufać, że każdy z nas, gdy będzie tego potrzebował, także nie zostanie bez pomocy innych.

W Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, nasze patronalne święto, gdy spojrzymy na paradyską pieczęć z Chrystusem zasiadającym na tronie, trzymającym w dłoniach berło i glob, nakładają się na siebie dwa obrazy z dzisiejszej Ewangelii. Ten eschatologiczny ukazuje przyjście Syna Człowieczego w chwale, w otoczeniu aniołów u końca czasów. Przyjście to pozostaje dla nas tajemnicą, której ani dnia, ani godziny nie znamy. Jednak to dopiero wówczas – w Chrystusie – ukaże się prawda o wszystkim, co Bóg w swojej miłości powołał do istnienia, a w szczególny sposób o każdym człowieku, który został powołany, by stawać się obrazem i podobieństwem Stwórcy.

A przecież słuchając dzisiejszej Ewangelii, nie możemy zatrzymać naszego spojrzenia wyłącznie na tym obrazie Chrystusa. Idziemy, prowadzeni przez Jego słowo, z dnia sądu ku naszej ziemskiej kondycji, ku naszej teraźniejszości, ku pytaniu, które jak refren powraca w dzisiejszej Ewangelii:  „kiedy widzieliśmy Cię?” Chrystus jakby sugerował nam, że dzisiaj nie czas na szukanie Jego chwalebnej obecności w górze. Jego odpowiedź wskazuje, że zanim „Bóg będzie wszystkim we wszystkich”, zanim wszystko się w Nim wypełni, Boże Królestwo staje się już obecne pośród nas w bliskości Jezusowego Wcielenia. Początkiem tego Królestwa nie jest bowiem oczekiwane powtórne przyjście, kiedy „zegnie się przed Nim wszelkie kolano”, ale Boże „JESTEM” wypowiedziane najpierw w Nazarecie wobec Maryi, potem w Betlejem, w Jerozolimie, a ostatecznie w historii każdego z nas. To pierwsze przyjście jest bowiem wypowiedzeniem „JESTEM” każdemu istnieniu przez jego Stwórcę, w Jego Jedynym, Jednorodzonym Synu.

Boża wszechmoc objawia się najpełniej właśnie w gotowości do zejścia aż po najbardziej znękane ludzkie istnienie: „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisku. (…) Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał” (Ez 34, 15-16). Te słowa proroka Ezechiela stają się ciałem w Jezusie Chrystusie.

A zatem pierwsze przyjście Chrystusa, ten początek Bożego Królestwa, nie ma nic wspólnego z ucieczką od naszej codzienności, od naszych zmagań, ale jest ich radykalnym przyjęciem. Współczesnemu światu trudno jest się na to zgodzić, trudno oprzeć się pokusie oczekiwania drugiego przyjścia bez wyjścia na spotkanie pierwszego. Ale tylko tak możemy się stać uczestnikami Królestwa – nie utożsamiając go z naszym powodzeniem, sukcesem, bogactwem czy zdrowiem, ale ponad wszystkim widząc w nim odwagę Bożej obecności, która zachowuje nadzieję także tam, a może przede wszystkim tam, gdzie są spragnieni, samotni, głodni, smutni, bo tak dokonało się pierwsze przyjście Chrystusa i tak Królestwo Boże wzrasta pośród nas po dziś dzień.

O taką odwagę dla każdego ochrzczonego, o taką obecność woła współczesny człowiek. Każdy z 17 kleryków przygotowujących się obecnie w naszej diecezji do posługi kapłańskiej uczestniczy w tym doświadczeniu i do takiego kapłaństwa jest wezwany. W każdym z nich splatają się i współistnieją jego uzdolnienia i bogactwo, ale i ograniczenia i słabości. Jak mówi dokument poświęcony formacji do kapłaństwa: „Zadanie formacji kapłańskiej polega na tym, by starać się pomóc osobie, aby pod wpływem działania Ducha Świętego zintegrowała oba te aspekty (…)” (Ratio fundamentalis 28). Droga powołania jest drogą odkrywania prawdy o człowieku, do którego przychodzi Bóg i którego powołuje. Każdy potrzebuje odkryć w swojej osobistej historii Jezusowe „JESTEM”, a tylko ten, kto odkrył wierność Boga, sam może uczynić swoje życie odpowiedzią. W tym roku to pierwsze „jestem” na drodze kapłańskiego powołania wypowiedziało pięciu młodych mężczyzn przekraczających próg seminarium. To „jestem” wybrzmiewa w formacji kapłańskiej za każdym razem w dialogu przy udzielaniu posług: lektoratu, akolitatu, kandydatury, a wreszcie święceń diakonatu i prezbiteratu. Jednak to „jestem” woła o wypowiedzenie go każdego dnia na nowo wobec każdego napotkanego człowieka. Tylko tak prezbiter będzie mógł towarzyszyć innym, stawać się przewodnikiem i budować wspólnotę wiary z tymi wszystkimi, którzy w Chrystusie rozpoznali nadchodzące już Boże Królestwo. Ale powołanie kapłańskie to także gotowość do wypowiadania „jestem” wobec tych, którzy tej Bożej obecności nie potrafią dziś odnaleźć – niekiedy w dramacie swojej historii, niekiedy z powodu zgorszenia, a niekiedy w tajemnicy, którą zna tylko Bóg.

Pisząc ten list, jeszcze raz uświadamiamy sobie znaczenie obecności. Właśnie teraz, kiedy nie możemy być razem. W każdy czwartek w Eucharystii w szczególny sposób składamy na ołtarzu wszystkich naszych Dobroczyńców, Przyjaciół Paradyża, wszystkich, którzy sprawę powołań noszą w swoich sercach. Chcemy Wam wszystkim serdecznie podziękować za wsparcie i towarzyszenie naszej seminaryjnej wspólnocie – i duchowo, i materialnie – abyśmy mogli stawać się pasterzami obecnymi pośród wspólnoty i dla niej, na wzór odwagi naszego Zbawiciela.

 

ks. dr Mariusz Jagielski
Rektor Zielonogórsko-Gorzowskiego
Wyższego Seminarium Duchownego
w Paradyżu