Adwent to czas oczekiwania na Boże Narodzenie – to wiemy. Już się do tego przyzwyczailiśmy. Może właśnie dlatego warto zrobić coś innego, wprowadzić małą zmianę. Ona zawsze pomaga w przyjrzeniu się sobie i życiu w nowy, „świeższy” sposób.
NIEPRZYGOTOWANI NA JEGO PRZYJŚCIE, CZYLI PAN JEZUS JAK NIEPLANOWANE DZIECKO
Czekamy na Pana Jezusa, ale nigdy nie jesteśmy i nie będziemy przygotowani na Jego przyjście. Bo z jego przyjściem jest tak, jak z pojawieniem się dziecka w rodzinie. Dziecko zawsze jest niespodzianką i nawet jeśli wyczekiwaną i utęsknioną to zawsze niespodzianką. Każde dziecko jest jakoś nieplanowane, bo na dziecko nigdy nie jest odpowiednia pora. Przecież nawet jeśli jest ono wyczekiwane i zaplanowane, to rodzice tak naprawdę nie wiedzą, na kogo czekają i co ich czeka, nie wiedzą, co planują i co będzie. A dziecko, każde dziecko, jest zawsze trzęsieniem ziemi, tajfunem, który rozwala dotychczasowe, spokojne, ułożone i właśnie zaplanowane życie rodziców. Dziecko spada jak meteoryt z nieba. I odtąd już wszystko kręci się inaczej.
Przyjście Pana Jezusa zawsze jest nieoczekiwane. On przychodzi jak dziecko. I dobre przygotowanie na Jego przyjęcie oznacza to samo, co dobre przygotowanie na przyjęcie mającego się narodzić dziecka. Nie chodzi przecież o to, żeby się naczytać książek o tym, jak się dzieckiem zajmować, tylko żeby mieć na tyle otwarte serce, żeby tę niespodziewaną, niesamowitą i niepojętą historię, jaką jest dziecko, przyjąć. Dlatego też przygotowanie do Bożego Narodzenia czyli adwent ma być otwarciem się na nieznane.
Bez wchodzenia w dyskusje i spory – a jedynie dla zobrazowania tej konieczności bycia gotowym na to, co zupełnie nieznane – trzeba zauważyć, że właśnie na tym polega otwarcie na życie. Paradoksalnie, to ruchy proaborcyjne są skrajnie konserwatywne, właśnie dlatego, że za wszelką cenę bronią tego, co jest, nie są otwarte na życie, czyli na nowość, czyli na to trzęsienie ziemi i tajfun życia. Nic nie chcą zmieniać, za wszelką cenę bronią tej dotychczasowej stagnacji. To jest skrajna konserwa, taka puszka, do której nie dochodzi ożywczy powiew i w której, właśnie dlatego, wszystko w końcu gnije.
A otwarcie na życie, to jest otwarcie się na to, co jest w życiu najpiękniejsze – na niespodzianki! I podobnie jest z otwarciem się na Pana Jezusa. Jakby ktoś powiedział, że jest przygotowany na przyjście Pana Jezusa, to zapewne trzeba by było mu doradzić, by skonsultował się z lekarzem lub farmaceutą…
Pan Jezus nie przychodzi do ludzi przygotowanych. Pan Jezus przychodzi do tych, do których chce. A który ze świętych był przygotowany? Ignacy Loyola przeżył dogłębne nawrócenie, nie dlatego, że dużo rozmyślał nad tym, jak zmienić swoje życie i doszedł do wniosku, że może przydałby mu się dłuższy czas na modlitwę i refleksję, czyli jakaś przedłużona rekonwalescencja. Nie. On tylko miał trudny charakter, był cholernie ambitny, i dlatego nie chciał poddać twierdzy, chociaż sytuacja była beznadziejna. Podczas tej beznadziejnej obrony kula armatnia strzaskała mu nogę, drugą poharatała i zmusiła do wielomiesięcznego leżenia w łóżku, w którym, z nudów, zaczął czytać pobożne książki… Tak doszło do jego nawrócenia. Ale to nie on się nawrócił. To Pan Bóg spadł na niego jak ta kula armatnia i dzięki temu, chociaż kulawy, ale do Królestwa Niebieskiego dobiegł w cuglach.
Nasze przygotowanie do Bożego Narodzenia nie polega na tym, żebyśmy się tak jakoś specjalnie wyciszyli, tylko żebyśmy byli ludźmi, którzy mają otwarte serca i są w stanie przyjąć taką rewolucję, jaką jest to Nieplanowane Boże Dziecko, narodzin którego oczekujemy.

źródło: https://modlitwawdrodze.pl/niespodziewane-wcielenie